wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 2

-To z nią mam współpracować!!!!!!!!!- krzyknęłam do ojca.
-Powiedziałem Ci, że miałaś się uspokoić- spojrzał na mnie srogo.
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przede mną stała najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Miała na imię Matilda. Była niebieskooką blondynką, a na dodatek była wysoka. Twierdziła, że świetną wojowniczką zamiast umiejętności i siły, miała tonę tapety na twarzy. Dla mnie była żałosna.
-Co staruszko- uśmiechnęła się wrednie-Nie potrafisz ze mną wytrzymać!
Krew gotowa mi się żyłach. Miałam ochotę użyć swojej magi i ją spalić, lecz wiem, że ojciec mi zabroni, bo sam stwierdził, że moja moc jest bronią ostateczną. Musiałam się szybko uspokoić. Ta dziewczyna nie wiedziała kim zadziera.
-Już się nie mogę doczekać-powiedziałam uśmiechając się.
-Skończcie się kłócić to dziecinne-powiedział mój ojciec-Widzę Rose że znasz Matildę. Więc dobrze oto zadanie. Musicie wynegocjować dla mnie bardzo ważną rzecz z Królową Jasnego Dworu.
-A co to za rzecz-spytała blondynka.
Szczerze mówiąc też mnie to interesowało.
-Zabrano mi piekielny kielich-powiedział zniesmaczony ojciec.
Nie mogę w to uwierzyć. To niemożliwe żeby ktoś ukradł kielich.
-Jak to jest możliwe- powiedziałam oburzona.
-A jednak to możliwe- powiedział niezadowolony ojciec.
-Co dokładnie mamy robić?-zapytała Matilda.
-Wszystko, żeby odzyskać kielich- odpowiedział mężczyzna.
-A gdyby...-powiedziałam niepewnie-Za ubicie targu...trzeba by było ... no... sama  nie wiem....zabić Matildę. To bym musiałam zrobić bez żadnych zastrzeżeń.
-Zróbcie wszystko, żeby odzyskać kielich. Nawet jeśli to będzie śmierć jednej z was-powiedział poważnym tonem mój tata.
Spojrzałam na blondynkę. Jej mina wyrażała szok. Uśmiechnęłam się wrednie. Już nie mogę się doczekać, aż rozpoczniemy naszą misje.
-Kiedy zaczynamy?-zapytam z uśmiechem.
-Od tej  chwili-uśmiechnął się ojciec widząc mój entuzjazm-Chodźmy do magazynu broni.
I właśnie tam się udaliśmy. Ja wzięłam dwie klingi, które+ miałam przewieszone przez plecy i dwa miecze były przyczepione do boków. Matilda wzięła ze sobą dwa sztylety i łuk z strzałami. Lecz to jeszcze nie był koniec. Czas przyszło na runy. Każdej z nas mój ojciec narysował runę uniku, precyzji i indukcji. Chociaż zastanawiało mnie czemu musimy mieć runy bitewne. Przecież idziemy na negocjacje, ale z drugiej strony zawsze  uważałam, że fearie nie są tymi,  za których się podają. Zawsze mówiono, że te istoty zawsze mówią prawdę i to mi śmierdzi. Nie ufam im.
-Jesteście już gotowe-powiedział zadowolony ojciec-Musicie zdobyć kielich nie ważne za jaką cenę. Królową Jasnego Dworu jest teraz na wyspie włoskiej  na górze Sardunia. Na czubku tej góry jest przeogromny biały pałac i właśnie tam się udacie. Oczywiście przejdziecie przez bramę.
Obydwie kiwnęłyśmy głowami. Teraz będziemy musiały współpracować. Zwykle jeśli byłam na jakieś misji u ojca to zawsze byłam sama. I to właśnie mi pasowało. A teraz muszę być z tą  zdzirą. Zrobiłyśmy to o co mój ojciec kazał. Przedostaliśmy się przez lustro (bo to właśnie była brama) i zobaczyłam pięknie góry i doliny. Obydwie miałyśmy na sobie długie skórzane płaszcze i czarne bluzki i spadnie no i glany.
-Wiesz, że Ciebie nienawidzę-odezwała się nagle Matilda.
-Wzajemnością-syknęłam wściekła.
-Najgorsze jest to, że jestem do tego zmuszona-powiedziała wściekła-Lecz chce wykonać tą misje. Więc mi się nie wtrącaj-i zaczęła iść przed siebie.
Chyba w twoich snach-warknęłam w myślach.
Szybko złapałam dziewczynę za rękę i przyciągnęłam do siebie.
-Ty tutaj nie rządzisz Złotko-wściekłam się jeszcze bardziej-To ja jestem córką Jonathan Morgensterna, a nie ty szmato! To ja tutaj rządzę i będziesz robić to co ja Ci każę!!
-SZMATO?!-wrzasnęła-TY ZDZIRO!!! TO JA NIE DŁUGO BĘDĘ RZĄDZIĆ ZARAZ PO TWOIM TATUSIU!!!!!!!!
Już nie mogłam tego znieść.
-Słuchaj Barbie!-warknęłam-Miejmy to już za sobą. Uwierz mi nie chce widzieć Twojej plastikowej gęby!!!!!! Zróbmy to o co kazał mój ojciec.
Blondynka burknęła pod nosem i już nic nie powiedziała. I tak udałyśmy się do Królowej. Już na nas czekała. Normalnie czeka w swojej sali tronowej, ale nie dzisiaj.
-Witam was moje drogie-powiedziała z uśmiechem-Czekałam na was.
...........................................................
A oto Matilda;

Przepraszam was, ale nie miałam pomysłów na rozdział. I też powinnam przeprosić, że  tak długo nie dodawałam rozdziałów.
Mam nadzieje ze ktoś to jeszcze czyta. Czekam na komentarze.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 1

Zjadłam swoje śniadanie i udałam się do mojego pokoju. Szybko spakowałam potrzebne książki i zeszyty do plecaka. Sięgnąłam po swoją stele. Dostałam ją od mojego ojca na szóste urodziny. Są różne kolory stel. Moja akurat jest czerwona. Schowałam ją do bocznej kieszeni plecaka. Ubrałam swoją ulubioną czarną skórzaną kurtkę i włożyłam czarne glany. Wzięłam plecak na jedno ramię i wyszłam do szkoły. Lecz gdy już miałam wyjść z domu...
-Rose, poczekaj-usłyszałam głos swojego ojca.
Odwróciłam się w jego stronę a on podał mi jakiś skrawek papierka.
-Co to?-zapytałam.
-To zwolnienie z lekcji-odpowiedział-Na 5 lekcji przychodzą Cisi Bracia. Dobrze wiesz jacy oni są. Wtykają nos w nieswoje sprawy. Pamiętaj że jedziesz wraz ze mną na delegacje do Włoch. Dlatego kończysz na czwartej lekcji i idziesz do domu. Mam dla Ciebie zadanie. Ale dowiesz się kiedy wrócisz-pocałował mnie w czubek głowy-A teraz  leć do tej szkoły, bo się spóźnisz.
-Tato. Mam szesnaście lat i nie jestem dzieckiem-powiedziałam po czym poszłam do szkoły.
Szłam głównymi ulicami. Szkołę mam blisko. Podeszłam do szafki. Otworzyłam ją i włożyłam niepotrzebne książki. Nagle usłyszałam dziewczyński hihot. Kątem oka spostrzegłam, wianuszek dziewczyn, otaczającego pewnego chłopaka. Zwykle coś takiego nie interesuje, ale dzisiaj nie mogłam się powstrzymać.
Nie-pomyślałam-To nie jest ON!!
Był wysokim blondynem o niebieskich oczach. Taki sam śnił mi się dzisiaj! Zamknęłam szafkę. Muszę udać się do dyrektorki i dać to zwolnienie. Ale jest jedno małe ALE. Grupa wzajemnej adoracji stała obok gabinetu dyrektorki. Wzięłam głęboki wdech i udałam się do gabinetu. Gdy byłam blisko nich.....
-Lucas. Czy to prawda że Twoi rodzice są bohaterami Idrisu?-usłyszałam pytanie jakiejś blondynki.
-Tak są-odpowiedział-Dla nas Heronalde'ów nie ma rzeczy niemożliwych.
Zapukałam w drzwi.
Lucas  Heronalde!!??-krzyknęłam w myślach-TO ON MI SIĘ ŚNIŁ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Proszę-usłyszałam głos dyrektorki dochodzącego z pokoju.
Szybko weszłam do gabinetu.
-Tak?-zapytała dyrektorka.
-Chciałam dać zwolnienie-powiedziałam i dałam jej skrawek papieru.
-Dobrze Rose-powiedział-Jesteś zwolniona od piątej lekcji. Poproś ojca żeby oprowadził po Włoszech. To bardzo piękne miejsce. A teraz  leć na lekcje bo zaraz dzwonek.
-Dziękuje-powiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
A oni nadal tam stali. Jakby nie mieli co robić. Szybko udałam się pod sale w której miałam mieć lekcje o demonach. Usiadałam w ławce i czekałam na zajęcie. Gapiłam się bezmyślnie w tablice, gdy....
-Mogę się przysiąść.
Odwróciłam głowę w stronę głosu i zobaczyłam.... Lucasa  Heronalde'a.
-Jak tam chcesz-odparłam.
CHOLERA-pomyślałam-DLACZEGO JA!!!!!!!!!!!!!!!!
Zadzwonił dzwonek a nauczyciel był już w sali i zaczęła się lekcja.  Czułam wzrok każdej dziewczyny, która siedziała w tej klasie a mnie to nie obchodziło. Profesorka pod koniec lekcji zrobiła sprawdzian. Słyszałam jęki klasy. A ja lekko uśmiechnęłam się pod nosem. Dzwonek zadzwonił na przerwę, a ja już miałam napisany sprawdzian. Wstałam, spakowałam rzeczy do plecaka i wyszłam z sali. Podeszłam do swojej szafki i ja otworzyłam.  Teraz tylko 3 godziny wf-u i do domku.
To jest marzenie!!-pomyślałam uradowana.
Udałam się do szatni by się przebrać. Gdy już to zrobiłam to czekałam na dzwonek na lekcje.
-Rose Valenti?-usłyszałam głos za swoimi plecami.(Nazwisko Valenti to tylko moja przykrywka).
-Zależy kto pyta-powiedziałam po czym się odwróciłam.
I znów zobaczyłam przed sobą znajomego blondyna. Uśmiechał się do mnie.
Dlaczego on musi mnie prześladować-syknęłam wściekła w myślach.
-Chciałem zapytać czy będziesz ze mną w parze na dzisiejszym wf-ie?-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-A czemu ja?-zapytałam zaciekawiona-Czemu nie zapytasz swojego wianuszka?
-Słyszałem że jesteś najlepsza na wf-ie-uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-No i co z tego-odparłam.
-Bo chcę zobaczyć jaka jesteś dobra-zaczął się do mnie zbliżać.
Cofnęłam się o krok.
-Dobrze-powiedziałam-Ale nie wchodzi mi się w paradę.
-Oczywiście-uśmiechnął się do mnie.
I zadzwonił dzwonek na lekcje.
To będą długie trzy lekcje-pomyślałam załamana.
Weszliśmy do sali. Klasa liczyła 20 osób.
-Dobrze-powiedziała nauczycielka-Dzisiaj przez te 3 godziny ćwiczymy na belkach. Lecz to nie wszystko. Każda z para ma za zadanie strącić swojego partnera bądź partnerkę z belek. Potrenujecie wszystkie sztuki walki jakie znacie. Zaczynajcie.
Podeszłam do belek.
Pamiętaj w szkole nie masz się ujawniać. Choćby się waliło i paliło-usłyszałam głos ojca w mojej głowie.
Muszę dać mu wygrać-pomyślałam-Chociaż nie będzie łatwo.
-Coś się stało-usłyszałam głos Lucasa za moimi plecami-Bolisz się wejść na te belki czy masz lęk wysokości???
-Myślę, jak Ci dokopać-uśmiechnęłam się wrednie.
-To zaczynajmy-szepnął mi do ucha i wskoczył na belki.
Zrobiłam to samo co on.  Zaczęłam skakać co drugą belkę.  
-Nie wiedziałem że będziemy się bawić w kotka i myszkę-usłyszałam "cudowny" komentarz Lucasa.
Zignorowałam go.
Dobra sam się o to prosił-pomyślałam.
Obróciłam się w jego stronę i zaatakowałam go prawym sierpowym prosto w twarz. Lecz ten atak obronił.
-Przez ciebie będę miał siniaki-jęknął chłopka.
-I rozbeczysz się na środku sali-zaśmiałam się.
Ledwo dostrzegłam atak. Z trudem go obroniłam. Był silny, bardzo silny. 
-Co masz dosyć-uśmiechnął się do mnie.
Oboje dyszeliśmy.
-Ja się dopiero rozgrzewam-powiedziałam z uśmiechem.
Zaatakowaliśmy w tym samym momencie. Walka była  mocno wyrównana. Już nie chodziło o zadanie, które przydzieliła nam nauczycielka, chodziło bardziej kto z nas jest lepszym wojownikiem.
-Rose, Lucas trzy godziny już minęły. Złaźcie mi z tych belek-usłyszałam nauczycielkę.
Obróciłam się w jej stronę i to był błąd. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie i wrzucał mnie w przestrzeń. Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam jak upadam na coś miękkiego. 
-Tym razem to ja wygrałem-usłyszałam przyjemny szept blondyna.
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam niebieskie oczy Lucasa. Nasze twarze dzieliły kilka centymetrów. Serce zaczęło mi szybciej bić.
CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE!!!!!!!!!!!-krzyknęłam w myślach.
Nie czekając ani chwili dłużej udało mi się wyrwać z objęć chłopaka a na dodatek to byłam nad nim.
-Tym razem wygrałeś-powiedziałam-Następnego razu nie będzie-po czym wstałam i udałam się do szatni by się przebrać.
Gdy już to zrobiłam to szybko udałam się do domu. Już przy drzwiach stał ojciec.
-Widzę że jesteś mocno wściekła-powiedział-Co się stało?
-Musiałam przegrać z Heronalde'lem!!-omal nie krzyknęłam.
-Wejdź do domu i się uspokój-powiedział stanowczo.
Zrobiłam to co mi kazał. Ale szybko się nie uspokoiłam.
-Obiecuje Ci moja droga że jeszcze wygrasz z Lucasem-powiedział z uśmiechem-A teraz mam dla ciebie specjalne zadanie. Ale za nim to  musisz kogoś poznać. Będziecie musiały współpracować.
Udaliśmy się do gabinetu ojca. Gdy weszliśmy, to stałam zszokowana.
-Z nią mam współpracować!!!!!-powiedziałam do ojca.

czwartek, 21 maja 2015

Prolog

-Ile razy już Ci mówiłem, Rose jak należy trzymać miecz-ojciec spojrzał na mnie wściekły.
-To nie moja wina, że on jest strasznie ciężki-broniłam się dzielnie-Po za tym mam dopiero 4 latka!
-A to mnie nie interesuje-powiedział stanowczo-Jesteś Nocnym Łowcą, więc dasz radę. Nie ważne, ile masz lat. A teraz postawa, Rose.
Zrobiłam to co kazał. Nogi lekko ugięte, proste plecy i miecz trzymany  w obu rękach, lekko uniesiony w górę.
-Bardzo dobrze-pochwalił mnie tata-A teraz się broń.
I mnie zaatakował. Udało mi się ten atak zablokować, oczywiście z trudnością. Ojciec zaczął mocno  napierać swój miecz o mój. Starałam się nie stracić broni. Lecz po chwili, ja leżałam na podłodze a moja klinga została wbita w ścianę.
-Tym razem dłużej wytrzymałaś niż ostatnio Rose-mruknął, niezadowolony tata- A teraz na belki.
To było moje ulubione zajęcie. Chodziło o to aby być na belce tak długo że ona się nie zapadnie. Trzeba skakać z jednej na drugie tak aby nie dotknąć ziemi. Lubie po nich skakać. Czasami odbijałam się  na jednej ręce , czasami  na jednej nodze. Teraz znów mnie to czekało. Była tak uradowana że ojciec kazał robić mi to ćwiczenie. To ćwiczenie miało wykorzystać naszą równowagę do maksimum umiejętność. Podbiegłam do belek i na nie wskoczyłam. Zaczęłam po nich skakać. Czasem wykonywałam  ciosy lub wykopy z taekwondo*. Ten rodzaj walki był moim ulubionym. Nawet nie zauważyłam że mój ojciec zniknął. O niczym innym nie myślałam. Szczerze mówiąc o niczym nie myślałam. Zbyt mocno się skupiłam na belkach i wykonywanie ciosów tej sztuki walki.
-Rose kochanie, skończ już-usłyszałam głos ojca-Bawisz się na tych belka już 4 godziny. Musisz coś zjeść.
 -Oczywiście, ojcze-powiedziałam z uśmiechem i skoczyłam na ziemie.
Nie spodziewałam się że za miast podłogi była wielka czarna dziura. Widziałam tylko wysokiego blondyna, który  powiedział:
-Nie bój się mnie, Rose-uśmiechnął się- Już zawsze będziemy razem.
 Krzyknęłam z całych sił.
Obudziłam się  zadyszana i spocona.
-Wszystko w porządku, Rose?-usłyszałam głos ojca.
Spojrzałam na niego. Siedział na skrawku mojego łóżka.
-Tak ojcze-powiedziałam lekko zmęczona-Wszystko w porządku.
-Nie jestem pewny, moja droga-powiedział stanowczo- To już czwarty raz w tym tygodniu. Zaczynam się niepokoić.
O kiedy się o mnie martwisz??-zapytałam w myślach.
-To tylko sen, ojcze-próbowałam się uśmiechnąć-Nic mi nie jest. A teraz czy być mógł wyjść, tato. Chciałbym się umyć.
-Oczywiście-odpowiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Dobrze że miałam swoją łazienkę we własnym pokoju. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w zwiewną czerwoną bluzkę z krótkim rękawem i czarne legginsy. Mój kochany tatuś nie lubił jak tak się ubieram. Zawsze twierdził że noszę się jak Przyziemny. Lecz mi to nie przeszkadza. Lubię się tak ubierać. Po za tym muszę maskować. Żaden Nocny Łowca nie wie że mój ojciec, czyli Jonathan Christopher Morgenstern lub Sebastian żyje. A Mroczni Łowcy wciąż są na wolności. Gdy wyszłam z łazienki to spojrzałam na zegarek. Była 5 nad ranem. To dobrze że się mniej więcej tak obudziłam. Bo lekcje są od 6 do 17. Szybko zeszłam do kuchni. Gdy schodziła często widziałam Mrocznych. Nie wiem ilu ich jest, ale słyszałam że całkiem sporo. W końcu dotarłam do jadalni.
-O minutę spóźniona-powiedział niezadowolony ojciec-Smacznego. Pamiętaj w szkole nie masz się ujawniać. Choćby się waliło i paliło. A po niej wszystko mi opowiesz.
-Tak ojcze-powiedziałam i zaczęłam jeść swoje śniadanie.
Lecz ja myślałam tylko o tym blondynie. Gdzieś go kojarzyłam tylko nie wiedziałam skąd. Mam tylko nadzieje że do wiem się kim on jest.

*Taekwondo jest dosyć nowoczesną sztuką walki, ponieważ powstała w roku 1955 roku. Jej twórcą był C. Hong Hi. Sama nazwa powstała dwa lata później, a do tego czasu sztuka ta nazywana była taesoodo. Jej celem miało być połączenie wielu zasad walki, m.in. kongsudo, taekkyon, kwonbop, subak, tangsudo.

.......................................................................................................

Ogłoszenia parafialne:

1. Witam was na moim trzecim blogu . Mam nadziej że wam się podoba z zostaniecie na dłużej.

2. Wszystkie wyrazy podkreślone są wyjaśnione w zakładce Świat Nocnych Łowców.
                                            
                                       CZYTASZ=KOMENTUJESZ ! 

Nawet widząc, że napiszecie mi samą buźkę, wiem, że ktoś to czyta i mam motywacje :) Naprawdę nie jest ciężko napisać ":)" Oczywiście porady, uwagi mile widziane :)

wtorek, 19 maja 2015

Wprowadzenie!!

Witam na moim już trzecim blogu!!!! Ten blog będzie inny niż poprzednie. Stwierdziłam (bo już od dwóch tygodni ta tematyka za mną łazi!!!) że stworze opowiadanie o tematyce Dary Anioła autorki Cassandra Clare. Lecz to będzie zupełnie inna historia. 
Clary przepija mieczem, który jest niebiański ogień, swojego brata Jonathana Christophera Morgensterna. Chłopaka to zabija, tak wszyscy myśleli. Lecz nie przewidzieli że dzięki temu mieczowi staje się jeszcze silniejszy. Białowłosy ucieka i cierpliwie czeka, obmyślając nowy plan zdobycia władzy nad Clave. Ukrywa się bliżej wszystkich Nocnych Łowców niż oni mogli się spodziewać. 
Mam nadzieje że przy takim opisie wciągnęłam i zamierzacie czytać i dowiadywać się co będzie dalej.